sobota, 14 maja 2016

Dzień 1

  Był to zimny, grudniowy poranek. Uczniowie klas drugich i trzecich, w tym wiecznie pomijana II d i znana z bycia najgorszą w szkole III c spokojnie zmierzali do klas.
Pierwszą lekcją tego dnia była znienawidzona przez Maurycego historia. Sam w sobie przedmiot nie był zły, ale nauczyciel skutecznie go do niego zniechęcił.
Czekali pięć minut, a Piwowarski nie przychodził. Dziesięć minut. Piętnaście.
Klasa rozsiadła się na podłodze i zachowywała się stanowczo za głośno. Mauryc nie wiedzieć czemu zaczął się niepokoić; nie wiedział wtedy, dlaczego. Instynkt? Zdziwienie, że nie wysłali nikogo na zastępstwo?
Otworzył drzwi do klasy i nawet nie zdążył się zdziwić, że są otwarte. Serce mu zamarło i zaraz zaczęło bić szybciej, niż Niemcy zwiewali po wojnie. Na podłodze leżało ciało Piwowarskiego, w krtań wbity miał długopis, ten czarny w gwiazdki. Na ścianie ponad nim, krwią napisano słowa:
"KOPERNIK BYŁA KOBIETĄ!".

Dało się słyszeć wrzask jakiejś dziewczyny. Krzyk. Panika. Rozgardiasz.
Z sali obok - 306 - wybiegła klasa III c zlewająca nauczyciela i zaciekawiona wrzaskiem.
- Piwowarski zdechł?! - wrzasnął Gargamel - Ale numer, hallelujah!
A Sebastian stał i wgapiał się w tę scenę okrągłymi ze zdziwienia oczyma.
- Do klasy, wy nieznośne szczyle! - darł się pan Chmielewski, ale IIIc go olała.
Maurycemu zrobiło się niedobrze; nie rozumiał, jak można kogoś zabić z zimną krwią. W dodatku długopisem, ale potem pomyślał o Lucynie Helisz, nauczycielce fizyki i stwierdził, ze jednak - ewentualnie- może zrozumieć.
Sebastian wolnym krokiem podszedł do Maurycego.
- Ktoś bardzo nie lubił historii - mruknął Seba, a Mauryc pokiwał głową, nie mogąc się odezwać.
"Chyba, ze ktoś nie lubił Piwowarskiego", pomyślał.
- Piwowarski to zło - odpowiadział Sebastian, jakby słyszał Maurycowe myśli, choć to niemożliwe.
- Zło wcielone - jęknął Gargamel.
- A... Ale, żeby go on razu zabijać? - zapytał Maurycy, cicho i ochryple.
- Why not? - wzruszył Klimczak ramionami, a Seba uraczył towarzystwo szczerym facepalmem. Maurycy zacisnął usta i udawał, że tego nie usłyszał.
- Nie słuchaj go, rudy, onsię naćpał truskawkami - Krzyżanowski przewrócił oczami.
- Tia, ale diler chyba sprzedał mu więcej, niż zwykle - mruknął Maurycy.
- Nie da się ukryć - Odpowiedział Seba, a Gargamel prychnął urażony.

          Ktoś wezwał policję, a uczniowie klas IId i IIIc mieli złożyć swoje zeznania. Z długopisu pobrano odciski palców, ale Maurycy, który się temu przyglądał, stwierdził, że to nic im nie da. Długopis był narzędziem zbrodni idealnym, bo na stówę znajdą tam odciski palców więcej, niż jednej osoby. Na pewno znajdą tam odciski Ady Gąsiorkowskiej, Mateusza, Klaudii, Wery i... Mauryca. Rudego Mauryca. Maurycy zaczął się porządnie denerwować. Nie zabił Piwowarskiego - ale czy mu uwierzą? Przecież ten długopis mógł należeć do niego; długopisy Toma w gwiazdki to polskie dobro narodowe, kto takiego nie miał?
Jakiś policjant zabrał go do sali 300, z której zrobiono tymczasowy pokój przesłuchań - przewożenie 2d i 3c na komisariat się nie opłacało. Facet nie zdążył zadać Maurycemu żadnego pytania, bo do trzysetki wbił Seba.
- Wujku, wujku, rudy jest niewinny! -wycharczał szesnastolatek - Mauryc się boi pająka zabić, a co tu dopiero Piwowarskiego! Spieprzyłby akcję i miałby u gościa przesrane do końca roku, nie opłaca mu się!
- Sebastianie, co to ma znaczyć? - komisarz zmierzył chłopaka wzrokiem.
- Perlewski nic nie zrobił! Patrz wujku! - Seba podbiegł do biednego Mauryca, podciągnął mu rękaw i zaczął machać jego chudą, drobną rączką - Patrz! Budyń! Budyń czekoladowy, a nie mięśnie! Maurycy to ciul, ciota, niezdara i fajtłapa! Lama do tego! Lama alpaka, wujeczku! - chłopak dalej machał z zapałem ręką drugoklasisty, a policjant uraczył ich swoim facepalmem.
- No nic nie mógł zrobić, to ruda ciota, a nie facet! Puśćże go, no! - Krzyżanowski w desperacji zaczął  machać obiema rękami biednego Mauryca.
- A, niech stracę, niech ci będzie... ale tylko ten jeden raz - westchnął komisarz.
- Dziękuję, wujku! - zakrzyknął Sebastian, po czym złapał Maurycego pod ręce i wyciągnął go z sali nie zważając na to, jak rudy się szamocze. I tak oto Krzyżanowski, podczas przerwy szkolnej, ciągnął tak biednego Perlewskiego przez korytarz pełen ludzi najzwyczajniej w świecie nic sobie z tego nie robiąc.
- M-możesz mnie już puścić! - wyjąkał chłopiec, próbując się wyszarpać. Nie było to zbyt mądre, bo gdy szesnastolatek spełnił jego prośbę, Mauryc stracił równowagę i padł na podłogę. Wstał, po czym uderzył Sebę w ramię (ale starszy chłopak nic nie poczuł) i powiedział:
- Dzięki.
Sebastian uśmiechnął się delikatnie i również lekko stuknął Mauryca w ramię. Niestety, Seba ma nieco więcej siły, ale cóż, tak bywa.
- Proszę bardzo.
Maurycy rozmasował ramię. Był Sebie naprawdę wdzięczny; gdyby zostałby tam i jąkać się ze stresu, nieważne, ze nic nie zrobił.
- Trochę za mocno? - starszy chłopak uśmiechnął się przepraszająco. Był świadomy tego, że jest od Maurycego silniejszy. W końcu po pierwsze zawarł pakt z diabłem, a po drugie chodził na boks.
- Troszeczkę...- chłopiec też się uśmiechnął. Był takim pechowcem, ze non stop się przewracał i obrywał od Seby. A zresztą nie tylko.
- Wybacz, młody, nie chciałem cię uszkodzić, ani nic... mam to szczęście, że mój wujek pracuje w policji i akurat cię przesłuchiwał.
- N-no... I miałem szczęście, że udało ci się go ubłagać, żeby mnie wypuścił.... Swoją drogą, jak myślisz, kto to zrobił?
- Bo ja wiem? Nie mam pojęcia. Ktoś, kto bardzo nie lubił Piwowarskiego - mruknął Seba.
- Przecież nikt go nie lubił! - stwierdził Mauryc, wciąż rozcierając ramię, choć już nie bolało.
- No tia, ale... dobra, nie mam argumentów - pierwszy raz Sebastianowi zabrakło języka w gębie. Maurycowe oczy zrobiły się dwa razy większe - Sebastian, który nie wiedział, co powiedzieć! Trzeba zanotować tą datę w kalendarzu.
- Notuj, paniedziejaszku, tak, nie wiem, co powiedzieć - prychnął Krzyżanowski.
Mauryc wyciągnął z plecaka zeszyt od fizyki i napisał niebieskim zakreślaczem "Sebie zabrakło języka w gębie".
- Heliszowej pewnie też zabraknie, jak zobaczy co zrobiłem z zeszytem - mruknął, szczerząc się.
- A niech zabraknie. I niech jej tlenu zabraknie. I miejsca na pały w dzienniku też - Seba również się wyszczerzył.
- O ile to ostatnie już się nie stało...  - stwierdził i nagle zaczął się zastanawiać, czy na półrocze nie dostanie czasem jedynki. W każdym razie - nie byłby sam, bo Helisz miała swój autorski sposób dawania ocen...
- W moim przypadku prawdopodobnie się stało, rudzielcu... - westchnął Seba. Jego również uczyła pani Helisz. Nigdy nie był orłem z przedmiotów ścisłych, a że Heliszowa była nauczycielką wyjątkowo wredną i upierdliwą, jemu również groziła pała na półrocze. Jak co roku. W klasie III c trwał praktycznie wyścig szczurów, by dostać dwóję. Tylko jedna osoba nie oblała w tej klasie fizyki. Jedna. I nie był nią Sebastian.
- Szczerze, szkoda mi, że Piwowarski zginął, kiedy pomyślę, że mogła to być Helisz - powiedział rudzielec, zanim zdołał się powstrzymać. Z dwojga złego Piwowarski był lepszy.
- Tiaa... mnie też go szkoda. Wiesz, że prawdopodobnie teraz będziecie mieć zastępstwo z Chmielewskim? Przygotuj się na całonocne rycie z historii, żeby zdać, na lecenie z materiałem jak pojebaniec i akceptowanie pał w dzienniku od menela śmierdzącego piwem - powiedział czarnowłosy, przygryzając nieco dolną wargę. Tia. Przy Chmielewskim i Helisz, to Piwowarski był nauczycielem roku.
- Ale ja nie chcę! - Mauryc się załamał -  Historia to zło, co mnie obchodzi, jak przyrządzano ziemniaki Kazimierzowi Wielkiemu?!
- Wy się nie będziecie uczyć, jak Kazimierz Wielki wpieprzał ziemniaki, tylko jak Jadwiga zmieniała podpaskę - Seba uniósł brwi.
-Tym gorzej! - Maurycy kopnął ścianę, ale dało to tylko to, że rozbolała go noga.
- Mateuszowi owy temat się spodobał, więc nie narzekaj - Sebastian parsknął śmiechem.
- Tia, już widzę tą lekcję; pół klasy ryczy ze śmiechu, a reszta albo pali buraka, albo facepalmuje...  - Maurycy westchnął.
- Nie będzie ryczeć ze śmiechu. Jak zacznie, to Chmielewski wpierw powpisuje wszystkim śmiejącym się uwagi, a jak po pięciu minutach nie przestanie, to zrobi karną kartkówkę z następnego tematu, którego jeszcze nie przerabialiście - Krzyżanowski zacisnął nieco wargi. Przez te przeklęte kartkówki prawie kiblował pierwszą klasę.
- No to będę mieć kolejną jedynkę na koniec, ekstra! - Mauryc znów poczuł, że musi coś kopnąć, a jeszcze lepiej - kogoś. Chmielewskiego, albo  Heliszową, albo tego debila, Piwowarskiego, że dał się zabić idiotycznym długopisem, i że przez niego będzie mieć kolejną jedynkę, a w domu rozpęta się kolejna awantura o  jego oceny.
- Ej, jak będziesz powtarzał temat do przodu, to jakoś to będzie. Myślisz, że jak zdałem trzy klasy w klasie tego idioty? - westchnął starszy z chłopców.
- Eeee... Nadludzkim wysiłkiem woli? - zapytał rudzielec.
- To mój wychowawca. Wystarczy czytać sobie przed lekcją następny temat i jesteś bezpieczny. Aha, a do tablicy bierze co trzeci numerek z dziennika. To jest, wpierw idzie pierwszy, trzeci i szósty, potem drugi, czwarty i siódmy, no i tak dalej... można łatwo się skapnąć, kiedy pójdziesz - odpowiedział czarnowłosy.
- Zapamiętam - westchnął Mauryc, przeczesując palcami rude włosy. W jego głosie nie było słychać zwyczajowego optymizmu; chłopiec się załamał - historię i fizykę miał w różne dni, a to oznaczało codzienne kucie się każdego wieczoru. Pa, pa, wolności!
- ...chcesz moje stare ściągi? - spytał Seba, chcąc jakoś pocieszyć Mauryca.
- Dobra, daj... - Maurycy westchnął. Nie było co się załamywać, trzeba zrobić coś, żeby rodzice się na niego nie darli - zabrać się za naukę. Chłopiec znów westchnął. Dużo się dzisiaj nawzdychał.
- Po szkole ci wszystkie przyniosę. I moje stare zeszyty. Nie martw się, jakoś to będzie - Sebastian uśmiechnął się pokrzepiająco. Był dzisiaj wyjątkowo miły, co mogło się wydać osobom trzecim podejrzane, ale cóż, miał lepszy dzień. Mimo tego, że dziś zginął nauczyciel, to i tak miał lepszy dzień.
Wtedy rozbrzmiał dzwonek na lekcję.
- No to... do później! - powiedział Mauryc, kierując się w stronę sali od gejografii.
- Do później - wzruszył Seba ramionami, odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku klasy, gdzie miała odbyć się chamia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz