poniedziałek, 27 czerwca 2016

Dzień 5

          Staszek "Mondej" Kowalski szedł jak na skazanie. Nie znosił piątków, zawsze mu się ciągnęły. Nie wiedział jednak, ze ten piątek będzie inny... Już z daleka widział, że coś dziwnego zwisa z ogrodzenia orlika. Ale zwłok to się nie spodziewał. W sumie, to codziennie ktoś ginął - dosłownie. Podszedł do orlika, przyglądając się bezgłowemu truchłu ponad jego głową. Co do głów, patrząc pod nogi zobaczył paskudną mordę Juliana.
– Ty chyba nie czujesz się najlepiej, co? – zapytał i kopnął łeb. Bardzo Juliana nienawidził, więc sprawiło mu to głupią uciechę. – Chyba nie.
A wtedy rozległ się pisk niewinnych dziewic, bowiem klasa IIIc miała mieć WF. Mondej przekrzywił głowę zdziwiony.
– No co?
– Mogłeś chociaż ukryć te zwłoki – Sebastian pokręcił swą czarną rozczochraną z dezaprobatą.
– Czasu nie miałem – Staszek wzruszył ramionami.
– MORDERCA!!! – wrzasnęła Ada Zdzisławska triumfalnie.
– Mondej się boi muchy zabić, are you serious? – prychnęła Wera.
– O to to! – powiedział wyżej wspomniany. – Blondyna ma rację.
– Pierwszy raz! – zakrzyknął Seba.
– To pierwszy raz, jak sięga pamięć – zawył Klimczak.
Wera skrzywiła się:
– Zrób coś dla świata i się zamknij!
Mondej też się skrzywił.
– Ałć...
– To boli... –  jęknął Sebastian.
Ada tymczasem szukała na miejscu zbrodni długopisu.
– Jest! – wrzasnęła. Był wbity w szyję Juliana, która leżała sobie luzem obok kantoru.
– No shit, Sherlock. – Krzyżanowski przewrócił oczami.
– Nie bądź taki wredny, niektórym po prostu potrzeba dużo czasu by ogarnąć oczywiste – oznajmił Mondej.
– W sumie, to masz rację – stwierdził trzecioklasista, po chwili namysłu.
– Nie jestem jakimś niedorozwojem! – prychnęła Ada.
– Po prostu trudno przychodzi ci zrozumienie niektórych rzeczy, wiem - powiedział Mondej, uśmiechając się.
– O to to, Poniedziałek dobrze prawi – oznajmił Gargamel.
Ada skrzyżowała ręce.
– Jesteście w zmowie – prychnęła .
– Oj, Ado, to nie jest dobrze, kiedy wszędzie widzi się się spiski... – westchnął Mondej.
– Ciężko nie widzieć spisków, kiedy wokoło dochodzi do serii morderstw! – warknęła trzecioklasistka.
– Za dużo Malanowskiego, Detektywów, W11 i prawdopodobnie Sherlocka Holmesa. Może do tego nawet CSI: Kryminalne Zagadki Las Vegas dojdą – westchnęła Weronika.
– Nie zapominajmy o Kościach, Castle i Medium – dodał Staszek.
– I co jeszcze, może mam tyle zamków do drzwi, co Jaś Fasola do swojego samochodu? – Ada przewróciła oczami.
– Ej, nie sprawdzaliśmy! – Sebastian zrobił egzaltowanie zdziwioną minę, a Wera i Mateusz parsknęli śmiechem. Mondej też.
– Jesteście paskudni – mruknęła Ada, odchodząc od nich, mijając po drodze panią Zabiewską, tępo wpatrującą się w zwłoki Juliana.
– Wiemyyy! – zakrzyknął Gargamel, ryjąc się psychopatycznie. Ten jego śmiech to jakaś masakra...
– O rany, stary, śmiejesz się, jak długopisowy morderca – mruknął Sebastian.
– Dużo gorzej – zauważył Mondej.
– Co tu się stało, Kowalski? – wrzasnęła Zabiewska, kiedy już odzyskała mowę.
– Mogę się mylić, proszę pani, ale Julian chyba nie żyje...
– No... i tak jakby to chyba jego flaki – Krzyżanowski wskazał gestem ręki na flaki i inne wnętrzności rozwieszone na płocie.
– Chyba powinna pani iść do pani Milenki, jest pani w szoku... – poradził Staszek.
– Wujek Doktor Kurna Mondej dobrze radzi – powiedziała Wera, udając zmartwiony ton głosu.
– Muszę pomyśleć nad zmianą ksywy... – mruknął Kowalski. - Wujek Doktor Kurna Mondej..
– Dobra ksywka to jest – stwierdził Mateusz.
– Tak, bardzo. Będę musiał poćwiczyć szybkie podpisywanie się – powiedział "Wujek Doktor Kurna Mondej".
– Twoje pismo już się do tego nadaje, jest tak nieczytelne, że mógłbyś spokojnie mieć doktorat – powiedział Seba.
– Hm, to też muszę przemyśleć – odparł przyszły doktor. – Kto by pomyślał, jedna lekcja, a ja mam nową ksywę, plany na przyszłość i zwłoki Juliana zawieszone na orliku... Cudowny dzień, naprawdę.
– Jeszcze znajdź sobie żonę – zaśmiał się wrednie Klimczak.
– "Ż" czy "rz"? – Krzyżanowski uniósł brwi.
– Yyy... eee... dysleksję mam, za trudne pytania zadajesz! – Gargamel speszył się i zamknął.
– Na przyszłość pamiętaj, pisze się przez "sz" – powiedział Wujek Doktor Kurna Mondej.
– Będę pamiętał – mruknął Mateusz.
W tym momencie zabrzmiał dzwonek na przerwę, a ze szkoły wylał się tłum uczniów. Nie wiedzieć czemu, wszyscy skierowali się na orlik.
– No to mamy przeje... - Krzyżanowski odchrząknął – Przerąbane.
– Ja mam, ja byłem tu pierwszy... – mruknął Mondej.
– Ano w sumie. Kto ostatni dotykał ciała? – spytał Gargamel.
– Ada, chyba... – powiedziała Wera.
– A tak. Więc to Ada chowa zwłoki! – uśmiechnął się trzecioklasista.
Na miejsce zbrodni przygnali Mauryc i Kordelia.
– To Julian? – zapytała różowowłosa. – I czemu Ada chowa zwłoki?
– Bo je znalazła – Klimczak parsknął śmiechem.
– A właściwie, dotknęła jako ostatnia – dodał Seba.
– Aha...
– Ja je znalazłem – poprawił Gargamela Staszek.
– Ale go nie zabiłeś, co? – Mauryc spojrzał się na blondyna podejrzliwie.
– Niestety nie – odparł Mondej.
– Niestety? – Weronika posłała mu ostrzegawcze spojrzenie.
– O-ho, mamy drugiego Holmesa – prychnął Krzyżanowski.
– Nah, tylko pytam – Wera wzruszyła ramionami.
– Patrząc na to, jak go nie znosiłeś, nie zdziwiłabym się, gdybyś to jednak ty zabił – mruknęła Kordelia.
– Za kogo ty mnie masz? – żachnął się Mondej.
– Za mordercę – uroczy głosik pisnął zza pleców Mondeja. Uczniowie odwrócili się.
– A ty tu co robisz?! – Krzyżanowski pobladł.
– Stoję. Marcin poszedł, stwierdziłam, że cię odwiedzę – mała dziewoja, na oko pięcioletnia, uśmiechnęła się. Miała blond włosy i niebieskie oczy, była bladziuchna i drobniutka. Urocze stworzenie.
– W szkole?! – wrzasnął trzecioklasista.
– Twój brat zostawił ją samą w domu? – zapytał Mauryc.
– Zero odpowiedzialności – burknął Mondej, podchodząc do małej. – Jak masz na imię?
– Łucja. Wystarczy Lusia – uśmiechnęła się dziewczynka.
– Ładnie. – Mondej też się uśmiechnął.
– A tobie jak na imię? – Lusieńka przekrzywiła nieco głowę, jak zaciekawiony zwierzaczek.
– Staszek. Ale możesz mi mówić Mondej – odparł.
– A lubisz się przytulać? – pięciolatka zadała kolejne pytanie. Sebastian zareagował na to facepalm'em. Mondej przytulił Lusię.
– Tak, lubię.
– Yay! – Lusia przytuliła się mocno do Mondeja.
– To bardzo miłe uczucie, gdy osoba, do której się przytulasz cię nie odpycha – powiedział Wujek Doktor Kurna Mondej.
– No właśnie – zgodziła się Łucja. I stali przytuleni, pod orlikiem, na którego ogrodzeniu wisiały wnętrzności Juliana. Wyglądało to uroczo, aczkolwiek dość krwawo. Zadzwonił dzwonek na lekcję, więc Mondej niechętnie odsunął się od Lusi.
– To ja wracam do domu. Ciekawe, czy Marcin już jest – blond dziewuszka uśmiechnęła się.
– ...mój brat jest idiotą – westchnął Sebastian.
– To do zobaczenia, Lusiu – powiedział Mondej i skierował się w obstawie Mauryca i Kordelii w stronę szkoły.
– Do zobaczenia! – Lusia odmachała Mondejowi i ochoczo ruszyła w stronę domu.
– Nara – Seba zgarnął swoją ekipę z III c i również poszli w stronę szkoły.

          Klasa II d miała mieć francuski, ale ich nauczyciel, Szczepan (który notabene jest wujem Mauryca) wygonił ich na korytarz. Miał być apel - logiczne by było, gdyby dyrektor mówił o serii morderstw w ich szkole. Ale kto normalny oczekuje logiki od nauczyciela?
– W dniach 28 grudnia do 10 stycznia odbędzie się wycieczka do Włoch – powiedział dyrektor i, zanim zdążył cokolwiek dodać, Kordelia wrzasnęła:
– Zgłaszam się na trybuta!
Wszyscy spojrzeli na nią jak na jakąś nienormalną i zapadła cisza.
– No co? Nikt nie czytał "Igrzysk Śmierci"? – zbulwersowała się Kordelia.- Albo chociaż oglądał?
– Ja czytałem – powiedział Krzyżanowski – Dobra książka.
– Chociaż ktoś! A ty – zwróciła się do Mauryca – Przeczytasz to do wyjazdu. Na miejscu zrobię ci kartkówkę.
– Eeee... Dobra.
– Jeżeli mogę kontynuować – wtrącił się dyrektor – muszę jeszcze dodać, że na tę wycieczkę pojechać może pięć chłopców i pięć dziewcząt z każdej klasy. Na godzinach wychowawczych w przyszłym tygodniu zostanie ustalone, kto pojedzie.
– I znów losowanie, kurna, gumką?! Czy zapałkami?! – wrzasnął Klimczak.
– Nie, długopisem, żeby pasowało do obecnej sytuacji! – odparł Staszek.
– Jeszcze lepiej! – rzekł Seba.
– Jeśli zgłosi się więcej, niż pięć osób...
– To oczywiste! – wrzasnął ktoś.
– ... To wasz wychowawca zdecyduje, co zrobić.
Rozległo się buczenie niezadowolenia. Dyrektor postanowił zmienić temat, zanim uczniowie zaczną w niego czymś rzucać.
– Opiekunami na wycieczce będą Szczepan Ciepliński, Gabriela Zabiewska, Lucyna Helisz i pani Milenka... to znaczy Milena Przybylska.
– PANI MILENKA! – wrzasnął Seba, rasowy fanboy.
– Specjalnie dla ciebie założymy jej fanclub... – zfacepalm'owała Wera.
– Mój wujek pracuje w drukarni, może dostaniesz zniżkę na koszulki – zaoferował się Mondej.
– Yay! – Sebastian uścisnął Mondeja. I tym razem to nie Mondej dusił Sebę, a na odwrót. Mondej też go przytulił.
– HA! Geeeeeej! – ryknęli równocześnie Klimczak i Weronika.
– Ja nie jestem gejem, nie wiem, jak Seba – odparł Mondej.
– Ja też nie – prychnął Sebastian i odsunął się od Poniedziałka.
– Ale w sumie, dziewczyny nie masz, za żadną się nie oglądasz... – zauważyła Kordelia.
– To, że ktoś jest forever alone, nie znaczy, ze jest gejem – powiedział Staszek.
– Ja się oglądam! – Krzyżanowski uścisnął mocno Werę, która zrobiła się czerwona, jak dorodny burak. Mondej postanowił nie drążyć tego tematu.
– Panie dyrektorze, pan też dołączy do tego fanklubu? – zapytał.
– Byłoby fajnie! – Seba się uśmiechnął. On. Seba. Uśmiech. Święto lasu.
Dyrektor zrobił się prawie tak czerwony, jak Wera.
– Na czym skończyliśmy? Ach, tak. Koszt wycieczki będzie wynosił około 2400 złotych za osobę...
– Tak drogo?! – Gargamel zakrztusił się Piccolo, które sobie przemycił i popijał.
– Ty to byś chciał za darmo jechać, co? – zapytał Mauryc.
– No tak! – odparł Mateusz.
– Jak zostaniesz dyrektorem, to możesz organizować wycieczki z własnej kieszeni, proszę bardzo – powiedział obecny dyrektor.
– Jak on zostanie dyrektorem, to "50 twarzy Greya" będzie obowiązkową lekturą dla wszystkich klas – skomentował to Sebastian.
– Jeśli on będzie tu dyrektorem, nie poślę tu mojego dziecka... – powiedział Mauryc.
– ...ja też nie... – zgodził się z nim Klakier.
– Kto dałby tyczce z głosem jak ksiądz-pedofil posadę dyrektora? – zdziwił się Mondej.
– Ej, nie "ksiądz-pedofil"! – zbulwersował się Mateusz.
– No dobra, po prostu pedofil, bez księdza. – poprawił się Staszek. – Teraz lepiej?
– NIE! – Gargamel jeszcze bardziej się zbulwersował.
– On tylko stwierdza fakty, Mateusz, nie wkurzaj się tak – powiedział Mauryc.
– Oj, serdeńko, jak cię trzepnę! – zagrzmiał trzecioklasista.
– Ale którego z nas, mocium panie? – zapytał Mondej.
- Obu - Klimczak posłał mu mordercze spojrzenie.
– Ja przeżyję – powiedział rudy i wyciągnął z kieszeni... Nokię 3310. Kordelia spojrzała na niego zdziwiona. – No co? To do samoobrony...
– Boję się tobie wyrzucić tego grata przez okno, bo dziura w betonie będzie – stwierdził Sebastian.
– Gorzej, jak kogoś trafi... To jedyny telefon z opcją "rzuć i zabij" – zauważyła Kordelia.
– Może lepiej to schowaj, zanim zrobisz komuś krzywdę... – powiedział dyrektor.
– A na to, że nam groził to pan nie zareagował.. – westchnął Mauryc, ale schował telefon-cegłę spowrotem do kieszeni.
– Nie grożę. Ostrzegam – poprawił go Mateusz.
– Tia... – mruknął Mauryc.
– Trzeba dodać nowy punkt w regulaminie – "zakaz używania Nokii do innych celów niż dzwonienie"... – zasugerował Mondej.
– Dokładnie! – poparła Mondeja Weronika.
– Mówicie, jakbym kogoś tą Nokią zabił! – burknął Mauryc.
– To wysoce prawdopodobne – powiedział Seba.
– Ty na serio myślisz, że byłbym do tego zdolny?!
– Mauryc, to mogło stać się przypadkiem, Nokia to niebezpieczna broń... – powiedziała Kordelia.
– I ty, Brutusie? – Mauryc się załamał.
– Nie nazywaj różowej dziewicy Brutusem – Krzyżanowski uniósł brwi.
– Już cicho bądź, i tak nikt ci nie uwierzy... – powiedział Mondej, klepiąc Mauryca po ramieniu.
– Ale ja nikogo nie zabiłem!
– Czyżby? – Krzyżanowski uśmiechnął się szatańsko.
– Tak – odparł Mauryc.
– Mało wiarygodny jesteś – Wera przewróciła oczami.
– Nawet jeśli to raczej nie zrobił tego celowo... – powiedziała Kordelia. - Prawda?
– Ja nikogo nie zabiłem.
– Mauryc? Niecelowo? – Gargamel parsknął śmiechem.
– Dobra, poddaję się, wierzcie w co chcecie... – westchnął rudy.
– To ja będę.... pastafarianinem – powiedział Seba.
Maurycy uderzył się dłonią w czoło.
– A ja będę wyznawać marchewkę – mruknął.
– Zważywszy an twój kolor włosów to logiczne. Którym księdzem jesteś? – zapytał Seba.
– Ja nie jestem księdzem, ja jestem synem bożym – odparł na to rudy. Klasa III c zaczęła klaskać. Rozległy się okrzyki w stylu "przybył marchewkowy Mesjasz!".
– Zdrowaś Mauryc, łaski pełny, Kordelia z tobą... – powiedział Staszek, składając dłonie jak do modlitwy.
– Błogosławionyś ty między marchewkami i błogosławiona marchewka... czej, co? - zderpiał Krzyżanowski.
– Jak by tą religię nazwać... Maurycanizm? – zaproponowała Kordelia.
– Marchewkonizm, niech będzie – powiedziała różowowłosa.
– Tak oto zostałem Marchewkowym Bogiem... – Maurycy strzelił facepalm'a.
– Nie Marchewkowym Bogiem! Synem bożym! – poprawił go Seba.
– Aż ciekawe, jak twój ojciec zareaguje, gdy dowie się, że jest Bogiem... – dorzucił swoje trzy grosze Mondej.
– Panie Hubercie, został pan bogieeeeeem! – Sebastian wydał z siebie teatralny wręcz tenor. Kurna, o dziwo nawet nie fałszował.
– A zamiast krucyfiksu będzie Nokia, tia? – zapytała Kordelia.
– Nie, to zbyt niebezpieczne – Mondej pokręcił głową.
– Zamiast krucyfiksu będzie marchewka – powiedziała Wera.
– Trzeba będzie zamienić krzyże w klasach na marchewki... – powiedział Mondej.
– Zgadzam się – poparł go Gargamel.
– Zrobisz to, jak zostaniesz dyrektorem... – powiedział dyrektor. – A teraz wracajcie do klas...
Ale wracanie do klas nie miało sensu, bo rozległ się dzwonek na przerwę.
– DZWONEK! – wrzasnęli uczniowie i zaczęli się rozbiegać. Mauryc, Mondej i Kordelia zostawili swoje plecaki pod salą od angielskiego, po czym poszli szukać Seby i Gargamela. Na tego drugiego natknęli się, gdy pędził przez korytarz na pierwszym piętrze.
– Seba! Seba! – wołał Klimczak, goniąc za Sebastianem. Nawet nie zauważył, kiedy wpadł na pewną pierwszoklasistkę.
– Weź te ręce z moich cycków! – pisnęła dziewczyna, na której Gargamel leżał.
– Weź te cycki z moich rąk! – Mateusz poczerwieniał.
– Bardzo chętnie! – wrzasnęła Ada Wiktorowska i zepchnęła z siebie Mateusza.
– Dziękuję! – krzyknął Gargamel. Ada, czerwona jak okulary Mauryca, podniosła się z ziemi i odeszła ze wzrokiem wbitym w ziemię.
– Boże, te napalone, pierwszoroczne dziewice... – pokręcił głową Mateusz.
– Nie chcę nic mówić, ale to ty ją obmacywałeś... – mruknął Mondej.
– Nie chcę nic mówić, to ona trzymała cycki w moich rękach – powiedział Gargamel.
Mondej westchnął.
– Biedna, będzie mieć traumę... – stwierdziła Kordelia.
– TO JA TU BĘDĘ MIAŁ TRAUMĘ! – krzyknął Klimczak. Serio wyglądał, jakby przeżył traumę jakąś. Sebastian strzelił facepalm'a.
– Jak ty to przeżyjesz? – zapytał Staszek ze sztucznym przejęciem w głosie.
– Nie wiem, zabierzcie mnie do pani Milenki, czy coś – Mateusz skulił się pod ścianą i zaczął kołysać, jak gdyby miał chorobę sierocą.
– Pani Milenka jest moja – oznajmił Seba.
– Dobrze ci radzę, nie zadzieraj z Sebą, jeżeli chodzi o panią Milenkę... – powiedział Maurycy ze śmiertelną powagą. – O ile życie ci miłe..
– Meeeeeeh! – jęknął Gargamel.
– Tylko się nie rozpłacz – powiedział Mondej, kręcąc głową.
Za późno. Trzecioklasista się popłakał.

1 komentarz:

  1. Wszystkie pięć części przeczytałem i naprawdę świetne są :D Fajna historia, zabawna, ciekawa, są flaki, brakuje tylko kogoś z piłą mechaniczną ale nie można mieć wszystkiego C: Ale oj tam, oj tam - bałem się jakiejś gejowskiej historii na początku ale uff, na szczęście nie, ale niech to nie będzie sugestia, tylko nie too ;_; Poważnie to mogę dodać jeszcze tylko.. wiiiincyyyj kurcze! Chcę wiedzieć jak się ta historia skończy i gdzie rudy pójdzie jeśli zginie zwłaszcza że rudzi nie mają dusz :) Powodzenia w dalszym pisaniu, ja będę czekał na kolejne części i na pewno przeczytam ^^
    Fieryhood

    OdpowiedzUsuń